Podziękowanie po
Jubileuszu księdza
proboszcza Józefa
01.07.2023
W DNIU 25 LAT KAPŁAŃSTWA PODZIĘKOWANIE DLA WSZYSTKICH, KTÓRYCH BÓG POSTAWIAŁ NA MOJEJ KAPŁAŃSKIEJ DRODZE
Ten wiersz został napisany na początku mojego kapłaństwa, dlatego stał mi się bardzo bliski i z nim odkrywam swoją małość i kruchość.
Panie,
jest inaczej niż być miało
ani góry, ani morwy
nie rzucają się w morze na moje słowo
nieustannie idzie na burzę,
nieustannie czerwieni się zasępione niebo,
fale zalewają łódź, a wichry i jezioro nigdy nie są mi posłuszne
mam kilka ryb, siedem chlebów i nieskończoną wielość głodnych do wykarmienia
dotykałem tylekroć Twojego płaszcza, a nie jestem zdrowy
Ojciec Niebieski ma coraz mniej pracy z liczeniem moich włosów
a jestem w gorszym położeniu niż Jair, bo nie mam córk
mam oczy, a nie widzę,
mam uszy, a nie słyszę;
często też wpadam w ogień i w wodę
moje oczy wilgotnieją nieraz, ale nie od Twojej śliny,
stąd też widzę niewyraźnie
ani odcięta prawica, ani wyłupione oko
nie uczyniły mnie lepszym
tęsknię za Tobą.
Ulituj się nade mną.
Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić.
Ks. prof. Jerzy Szymik Lublin, 18 grudnia 1999 r.
Nosząc w serdecznej pamięci wszystkich Przyjaciół, Wiernych i Współpracowników ze wspólnot: w Czechowicach Dziedzicach, w Warszawie, Bytomiu, Monachium w Katowicach Brynowie, Jastrzębiu Zdroju, Katowicach Piotrowicach i Tysiącleciu Górnym tak jak przed 25 laty tak i dziś proszę o modlitwę módlcie się, aby moją i Waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący.
Kilka słów na temat istoty mojego kapłaństwa, czyli tlenu mojego kapłaństwa. Jubileusz jest sposobnością do złożenia Bogu dziękczynienia za powołanie i kapłaństwo, oraz zastanowienia się nad tym, co jest tlenem mojego kapłaństwa. Jeżeli chodzi o tlen to doskonale wiemy, że nie można bez niego długo utrzymać się przy życiu. Dlatego odpowiedź jest bardzo prosta, ponieważ dotyczy zarówno czegoś, co jest fundamentem mojego kapłaństwa jak również czegoś, bez czego duszę się i umieram.
Na moim obrazku prymicyjnym widniały słowa z listu św. Pawła do Koryntian „i gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moja, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał nic bym nie zyskał” 1Kor. 13 3-4.
Tlenem w moim kapłaństwie jest trwać w miłości Boga. Trwać w miłości Jezusa. Bo na tym przecież w samej swej istocie polega moje kapłańskie powołanie, by oddychać tlenem miłości Jezusa i żyć jej powiewem, bo tylko wtedy, pomimo kruchości naczynia, jakim jestem, mogę być JEMU wierny.
Moim tlenem są sakramenty każdy z nich, ponieważ przez nie doświadczam jak Jezus przechodzi przeze mnie do ludzi często głodnych, chorych i pogubionych niczym światło przez szybę, dając siłę, zdrowie i nadzieję. Dlatego uważam, że kapłaństwa nie powinno się liczyć w latach, lecz ludziach pojednanych z Panem Bogiem, nakarmionych w Eucharystii, połączonych w małżeństwie w dzieciach przyjętych do wspólnoty Kościoła odprowadzonych do domu Ojca. Jezus w ciągu trzech lat uczynił tyle ile ja nigdy nie dam rady zrobić choćby mi przyszło żyć 100 lat. To jest istota mojego powołania i tlen mojego kapłaństwa.
Każdy jubileusz jest źródłem naszej wdzięczności Bogu za otrzymane łaski, za hojność darów Bożych. Łaski, którymi obdarowany jest kapłan są niezliczone. Każdy jubileusz prowadzi nas do refleksji nad wielkością kapłaństwa. Tego sakramentu ustanowionego przez naszego Pana w wieczerniku podczas Ostatniej Wieczerzy. Ustanowionego wraz z Eucharystią.
Czym jest powołanie do kapłaństwa? Często pytają ludzie młodzi. Powołanie to jakiś tajemniczy głos Boga w sercu. To zaproszenie, by życie poświęcić dla Kościoła. To propozycja duchowych zaślubin z Oblubienicą – Kościołem.
Papież Franciszek prosił ludzi młodych, by zaryzykowali życie dla wielkich ideałów. Czy człowiek, który odpowiada na głos powołania, idzie do seminarium mając ok. 19 lat, a przyjmuje święcenia, mając lat ok. 26 – nie jest właśnie przykładem zaryzykowania życia dla wielkiego ideału? Nie wie, gdzie go Bóg pośle, do kogo pośle, z jakimi sytuacjami przyjdzie mu się zmierzyć… ufa jednak Bogu, wierzy w Jego łaskę – w łaskę stanu.
Jednak, by mogło zrodzić się powołanie, które zostanie uformowane w seminarium, potrzeba domu rodzinnego napełnionego Bogiem. Dom rodzinny to pierwsze seminarium. Św. Jan Bosko powiedział: „Największy dar, jaki Bóg mógł dać rodzinie, to powołanie do kapłaństwa. Kiedy syn opuszcza rodziców, aby być posłusznym swemu powołaniu, Jezus zajmuje jego miejsce w rodzinie”.
Słowa naszego Pana z Ewangelii: „Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci, siostry, ojca, matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy” (Mt 19,29). Parafrazując słowa Chrystusa, Bóg sto razy więcej daje tym, którzy dla Niego i dla dobra Kościoła zrezygnowali z własnej rodziny i poświęcili się całkowicie dziełu zbawiania dusz.
Św. Franciszek z Asyżu powiedział o kapłanach: „Zaprawdę ich służba jest najwznioślejsza spośród wszystkich, jakie istnieją, ponieważ tylko oni konsekrują i rozdzielają Ciało i Krew Pana. Tak, więc ci, którzy ich nie szanują, popełniają większe zło od tego, które uczyniliby lekceważąc wszystkich innych ludzi tego świata”.
Rocznica 25 lat kapłaństwa… nazywana srebrnym jubileuszem jest sposobnością złożenia Bogu naszego dziękczynienia za dar kapłaństwa. Nie ma większej modlitwy jak Msza św. – bezkrwawa Ofiara Chrystusa. Nie ma większego sposobu, by podziękować Bogu, jak sprawowanie Eucharystii. Eucharystia znaczy dziękczynienie. Jest to, więc Ofiara dziękczynna za dar kapłaństwa. Za jego dotychczasową pracę w poszczególnych miejscach, ale i za każdą posługę.
Św. Jan Paweł II z książki Dar i tajemnica: „Każde powołanie kapłańskie w swojej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka. Każdy z nas kapłanów doświadcza tego bardzo wyraźnie w całym swoim życiu. Wobec wielkości tego daru czujemy, jak bardzo do niego nie dorastamy”.
Niezrównanym wzorem kapłańskiej gorliwości jest dla nas patron proboszczów – św. Jan Maria Vianney, który zmarł w 1859 roku. Cztery lata temu przeżywaliśmy rok kapłański z okazji 150-lecia jego śmierci. Św. Jan Maria Vianney poprzez surową ascezę, żarliwą modlitwę, miłość do każdego człowieka i ewangeliczny radykalizm uświęcił całą parafię. Do malutkiej francuskiej wioski Ars napływały rzesze pątników. Stąd kapłan ten spowiadał ok. 80 000 ludzi rocznie, nawet 18 godzin na dobę spędzał w konfesjonale. Wyczerpany pracą duszpasterską i życiem ascetycznym zmarł, mając 63 lata.
Tenże święty Jan Maria Vianney powiedział o kapłaństwie:, „Jeżeli miałoby się wiarę, można by ujrzeć Boga ukrytego w kapłanie jak światło za szkłem lampy (…). Powinno się patrzeć na kapłana, gdy znajduje się przy ołtarzu lub na ambonie jak gdyby to był sam Bóg. Ach! Jakże wielki jest kapłan! Jeśli pojąłby sam, kim jest, umarłby z wrażenia… Sam Bóg jest mu posłuszny: wypowiada słowa konsekracji, a nasz Pan zstępuje z nieba. Szczęście, jakim jest sprawowanie ofiary Mszy świętej, zrozumie się dopiero w niebie! Kapłan nie jest kapłanem dla samego siebie. On nie daje sobie rozgrzeszenia. Nie udziela sobie sakramentów. On nie jest dla siebie, on jest dla was. Jeżeli kapłan umarłby z nadmiaru pracy i trudów poniesionych dla chwały Bożej i zbawienia dusz, to nie byłoby wcale źle. Bez kapłana, śmierć i męka naszego Pana nie miałyby żadnego znaczenia. To właśnie ksiądz jest tym, który kontynuuje na ziemi dzieło Odkupienia. Po Bogu ksiądz jest wszystkim… Zostawcie parafię dwadzieścia lat bez kapłana, a zobaczycie, że będą tam adorować bestie… To, kim jest ksiądz, zrozumie się dobrze dopiero w niebie!”
Kapłan, więc służy swojej owczarni, jako pasterz. Jakże trafne jest spostrzeżenie św. proboszcza, że kapłan nie może sam się wyspowiadać. Jest dla innych, nie dla samego siebie.
Bł. Karol de Foucauld mówił, że „ksiądz jest monstrancją. Jego zadaniem jest ukazywanie Jezusa. Musi zniknąć po to, by tylko Jezus był widziany”. Kapłan, kiedy zaczyna jakieś działanie, akcję, winien mówić: „Panie, spraw, bym nie przeszkadzał działaniu Twojej łaski, bym sobą nie zasłaniał Ciebie…” Nieustannie trzeba, nam kapłanom, wracać – jak to mówimy – do pierwotnej gorliwości…
Dziś, gdy w Polsce przyszła moda na eksponowanie błędów i upadków w stanie kapłańskim, jakże modlitwa jest potrzebna.
Matka Teresa z Kalkuty powiedziała w pewnym wywiadzie: „Maryja jest Matką. Ona była, jest i na zawsze pozostanie Matką Jezusa. Jezus powiedział:, ”Kto jest moją Matką? Moją Matką jest ten, kto wypełnia Moją wolę. Którego czyny podobają się Ojcu!” Nikt bardziej od kapłana nie może podobać się Ojcu. Dlatego ona jest najbliżej kapłana. I nikt inny nie mógłby być lepszym kapłanem od Maryi. Przecież ona naprawdę, bez trudności może powiedzieć: „To jest Ciało moje”, bo to było rzeczywiście jej ciało, które dała Jezusowi. A jednak Ona pozostała tylko Służebnicą Pańską (…). Oczywiście, dlatego była zostawiona, żeby ustanowić Kościół, wzmocnić kapłaństwo apostołów, być dla nich Matką, dopóki Kościół, młody Kościół się nie uformował. Ona była przy tym. Podobnie jak pomogła wzrastać Jezusowi, tak samo pomagała na początku wzrastać Kościołowi. Była pozostawiona przez tyle lat po wstąpieniu Jezusa do nieba, aby formować Kościół. To Ona formuje każdego kapłana. I nikt nie może mieć większego prawa do Maryi aniżeli kapłan. Wyobrażam sobie, że Ona musiała otaczać i ciągle otacza bardzo czułą miłością, jak również specjalną opieką każdego kapłana, jeśli tylko się do Niej zwraca. Aby stać się prawdziwym kapłanem według Serca Jezusowego, potrzeba wiele modlitwy i pokuty. Kapłan musi swoją ofiarę zjednoczyć z ofiarą Chrystusa, jeżeli naprawdę chce być jedno z Jezusem na ołtarzu, a wtedy jego życie ofiary, życie pokuty musi dopełnić życie Jezusa, ponieważ – jak powiedział św. Paweł, my musimy dopełnić tego, czego w cierpieniu Chrystusa brakuje”.
Na koniec słowa św. O. Pio skierowane do jednego z kapłanów: „Uważasz, że Twój apostolat podoba się Jego Majestatowi i że Ty, oddając się Mu, sprawiasz przyjemność Panu Bogu, uświęcasz siebie i budujesz bliźniego. Z pochwał, którymi obdarzają cię ludzie, śmiej się głośno w Twym sercu i wszystkie je odnoś do Boga, przecież to wszystko jest Jego dziełem, a Ty nie jesteś niczym innym, jak tylko marnym narzędziem w Jego rękach, by wykonać dobro. Im więcej trudności spotkasz w tym świętym posługiwaniu, tym bardziej bądź przekonany, że jest ono przyjmowane z upodobaniem przez Jego Boski Majestat. Jest bezdyskusyjnie pewne, że wszystkie święte inicjatywy nie podobają się naszemu wspólnemu wrogowi i dlatego całą swą moc wykorzystuje on, aby nie dopuścić do czynienia dobra. Dlatego żyj spokojnie i idź ciągle do przodu, dając swobodę działaniu Duchowi Świętemu, który jest w Twoim sercu”.
Tekst: ks. proboszcz Józef Więcek
PS. poniżej zdjęcia z Mszy Świętej w intencji księdza Jubilata
Zdjęcia: G.G., A.M.